Rzecznik rządu przekonuje, że wzrost wynagrodzeń w KPRM to nie podwyżki
Rafał Bochenek komentując decyzję o wzroście pensji urzędników Kancelarii Premiera stwierdził, że to nie są podwyżki, ale aktualizacja przepisów, które od kilkunastu lat nie były zmieniane.
Kontrowersje budzi rozporządzenie dotyczące zasad wynagradzania pracowników Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, według którego podwyżki otrzymają asystenci i sekretarze: premiera, wicepremiera, ministra, szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, sekretarza stanu, podsekretarza stanu, dyrektora generalnego i dyrektora biura, departamentu. Aktualnie wynagrodzenie asystenta wynosi około 3 tys. zł – po zmianach od 2,5 do 6,56 tys., zaś sekretarza około 1,3-1,9 tys. zł. – tutaj pensja wzrośnie do przedziału 2-5 tys. zł. Rządzący uzasadniają, że stawki wynagrodzenia dla tych stanowisk są niezmienne od 1998 r. Rozporządzenie opublikowano w Dzienniku Ustaw w piątek i ma wejść w życie po 14 dniach.
W uzasadnieniu do rozporządzenia czytamy, że „wzrost wynagrodzeń nie spowoduje dodatkowych skutków finansowych dla budżetu państwa. Będzie on sfinansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach limitu wydatków na wynagrodzenia”. Obecnie podwyżki dotyczą około 20 osób.
Rzecznik rządu Rafał Bochenek odnosząc się do zarzutów Nowoczesnej powiedział, że – to nie są podwyżki, lecz aktualizacja przepisów, które od kilkunastu lat nie były zmieniane i dostosowanie ich do ustawy regulującej zasady minimalnego wynagrodzenia. (…) My wprowadzamy oszczędności, o czym świadczą chociażby zmiany w przepisach określających wynagrodzenia prezesów i członków zarządów spółek Skarbu Państwa – dodał .
Bochenek zapewnił także, iż zmiany w rozporządzeniu nie spowodują nowych kosztów dla budżetu oraz nie doprowadzą do zwiększenia funduszu wynagrodzeń. – Nie jest tak, że pracownicy kancelarii automatycznie dostaną podwyżki, ponieważ ich wynagrodzenia wynikają z indywidualnie zawieranych umów o pracę – mówił.