Rzecznik MSZ zapewnia, że nie ma nic nadzwyczajnego w tym, iż zabrakło Polski podczas rozmów w Berlinie na temat Ukrainy. Taka decyzja została uzgodniona wcześniej.

W stolicy Niemiec spotkali się szefowie dyplomacji Niemiec, Ukrainy, Rosji i Francji. Według wielu polskich polityków nieobecność Radosława Sikorskiego podczas tego spotkania jest poważnym afrontem. Jednak rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski powiedział w radiowej Jedynce, że tzw. format normandzki rozmów został wybrany już na początku czerwca, podczas spotkania przywódców Niemiec, Ukrainy, Francji i Rosji. – Prezydent Poroszenko zgodził się wówczas na taki format – podkreślił rzecznik resortu. Według niego należy wykorzystać wszystkie szanse rozmów dotyczących Ukrainy.  – Pod warunkiem, że szanuje jej suwerenność i integralność terytorialną, a także będzie przybliżać nas do rozwiązania – mówił Wojciechowski. Jednocześnie zaznaczył, że Radosław Sikorski jest na bieżąco informowany o postępach rozmów przez szefa ukraińskiego MSZ Pawło Klimkina. Obaj politycy rozmawiali przed i po spotkaniu w Berlinie. Pierwsza rozmowa była poświęcona nastawieniu, z jakim Ukraina jedzie na to spotkanie. – Mówiono też o możliwych szansach, zagrożeniach wynikających z tego formatu, a dziś po spotkaniu, minister Klimkin bardzo szczegółowo poinformował ministra Sikorskiego o przebiegu tego spotkania i stąd wniosek, że przełomu tam nie było – poinformował Wojciechowski.

MSZ