Pawłowicz o Nowaku „to goguś z zegareczkami”
Zapytaliśmy Panią Poseł na temat Afery WatchGate której głównym bohaterem jest … Minister Sławomir Nowak.
„Wprost” pisze, że minister Sławomir Nowak nosi drogie zegarki, których nie wpisał do oświadczenia majątkowego. To m.in. Hublot za 33 tys. zł, Ulysse Nardin za około 30 tys. zł, Longines za 7 tys zł. Generalnie minister lubi drogie chronometry. Ale za co je kupił? Czy było go stać na tak drogie gadżety? Ministerialna pensja nie jest jakaś imponująca. „Wprost” zawiesza w powietrzu takie pytania i pisze o kontaktach ministra z biznesmenami…
Nowak nie widzi nic dziwnego w tym, że w jego otoczeniu pojawiają się panowie w białych kołnierzykach, i że ma wśród nich znajomych. A z Piotrem Wawrzynowiczem (dobry kolega Michalewicza i przez to znajomy Nowaka) nawet wymieniają się… drogimi zegarkami. W rozmowie z „Wprost” Nowak przyznaje, że informacji o zegarkach nie wpisywał do rejestru korzyści, ponieważ tylko pożyczał Wawrzynowiczowi swoje zegarki, a ten w zamian pożyczał mu swoje. Na fotografiach z ostatnich 2 lat na ręce Nowaka „Wprost” wypatrzył sześć drogich zegarków. – Chyba jeden taki okrągły mógł być Piotrka – powiedział Nowak, gdy dziennikarze pokazali mu zdjęcia. – Ja mu pożyczyłem swój, a on mi swój – zdradził minister mając na myśli Piotra Wawrzynowicza (wpływową osobę z grupy biznesowej Zygmunta Solorza-Żaka).
Po artykule „Wprost”, Nowak wydał oświadczenie. Jeszcze raz bagatelizuje sprawę. „Co do zegarków, które w artykule tak ekscytują autorów i mają być ilustracją moich niejasnych powiązań, chcę oświadczyć, że oddam je Tygodnikowi Wprost, po cenach, które zadeklarował w artykule (poza prezentem – pamiątką od żony i rodziców), a całkowity dochód z tej transakcji przeznaczę na wsparcie fundacji opiekujących się ofiarami wypadków drogowych” – pisze minister.