Piechociński wierzy w dobry wynik PSL w eurowyborach i mówi o promowaniu młodych w szeregach swojej partii
Szef ludowców z nadzieją patrzy na wybory do PE w których prognozuje zdobycie przez PSL 6 mandatów. Chce także w większym stopniu dawać szansę młodym w szeregach swojej partii. Krytykuje również nadmierną kłótliwość w polityce oraz ciągłe ogłaszanie rewolucyjnych zmian i nowych początków na partyjnych kongresach zamiast codziennej, ciężkiej pracy.
Piechociński stwierdził, że dla niego jest najistotniejsze żeby w wyborach do Parlamentu Europejskiego brali udział nie „celebryci” tylko „politycy z pierwszej półki.” – Chciałbym aby PSL to nie był tylko Janusz Piechociński, Waldemar Pawlak i Jan Bury, czy obecna czwórka europarlamentarzystów. Zapowiedziałem i robię to z wielką konsekwencją, wprowadzanie młodego pokolenia. To jest test wewnętrzny, kto ma dzisiaj sympatię obywateli. Eurowybory nie mogą polegać na tym, że liderzy partyjni, dyktatorzy, porozstawiają pionki na szachownicy i powiedzą: do okręgu mandatowego idą Kowalski, Malinowski czy Iksiński, i z góry już wiemy jaki jest wynik wyborów. Wicepremier zapowiedział również nowe otwarcie w PSL, ale inne niż w pozostałych partiach. – Mamy jakieś takie dziwne przyśpieszenie w sloganach, hasłach. Niektóre partie co dwa miesiące robią wielkie kongresy zapowiadają nowe początki, a inni zbyt łatwo generują pomysły i z łatwością chcą przywrócić 49 byłych województw, zapominając, że oznacza to likwidację większości z tych kilkuset powiatów. PSL będzie tu spokojne i racjonalne, dlatego, że dzisiaj na wielkie rewolucje, polegające na chodzeniu od ściany do ściany, nie ma miejsca. Trzeba tej ciężkiej pracy, patriotyzmu dnia codziennego, poprawiania tego co złe umacniania tego co dobre. Nasza praca trzech ministrów z PSL jest zauważalna – mówił Piechociński. Zauważył także, że trzeba skończyć z niepotrzebnymi sporami w polskiej polityce. – Mam nadzieję, że nie tylko premier ale i inni liderzy parlamentarni z budowania wspólnoty uczynią najważniejsze przesłanie dzisiaj, dlatego, że jesteśmy za bardzo skłóceni, za bardzo podzieleni. Ten 2013 nie był tak zły, jak co dzień to wynikało z debat i kłótni politycznych. A warto popatrzeć na to, co dzisiaj dzieje się w polskiej gospodarce – to ożywienie bardzo potrzebne. Dzisiaj już wiemy, że rok 2014 będzie na pewno lepszy niż 2013 – przekonywał wicepremier.