Szef PSL odpiera zarzuty jakoby jego partia miała jakiekolwiek związki z aferą taśmową
Po tym jak dziennikarz Jan Piński zasugerował jakoby dziennikarz „Wprost” pozostawał w bliskich relacjach z politykami PSL, Janusz Piechociński kategorycznie zaprzeczył jakimkolwiek związkom jego partii z nielegalnymi podsłuchami.
– W lipcu 2012 przekazałem Nisztorowi informacje dotyczące Jana Burego oraz związanych z nim biznesmenów. Piotr nie zrobił żadnego użytku z tych materiałów, a kilka miesięcy później został pracownikiem w spółce syna jednego z tych biznesmenów, który zaczął także wydawać jego tygodnik. Mam prawo powiedzieć, że ta wiedza została wyniesiona przez Piotra Nisztora. Nikt nie zastanawia się, że to dziennikarz blisko zaprzyjaźniony z politykami PSL – powiedział w TVP Info dziennikarz Jan Piński. – Myślę, że Piotr Nisztor powinien się wytłumaczyć ze związków z PSL i oni też powinni się wytłumaczyć, kiedy dowiedzieli się o istnieniu taśmy – stwierdził. Ponadto zauważył, że dziwnym zbiegiem okoliczności nie został nagrany żaden z polityków PSL.
– Może się to jeszcze nie nadaje do psychiatry, ale sprawa dawno powinna być w prokuraturze – w ten sposób słowa Pińskiego skomentował Janusz Piechociński. – Po ujawnieniu pierwszych taśm podkreślałem, że warto rozważyć wniosek o abolicję dla tych, którzy natychmiast się zgłoszą i przekażą wiedzę w tej sprawie. Wtedy ten pan się nie zgłosił. Czekał sobie spokojnie. Kłócił się o jakąś książkę z jakimś innym panem, który jest mniej zdolnym dziennikarzem i dlatego zajął się dziennikarstwem śledczym, a na koniec kontaktowaniem między zleceniodawcą a mediami w sprawie słynnych taśm. (…) To pokazuje, jak w poważnym państwie dajemy się niepoważnie rozgrywać – mówił szef PSL na antenie TVP Info. – Poczekajmy, jak to się wszystko wyjaśni. W tej chwili chodzą sobie panowie z dyktafonami i opowiadają różne rzeczy, także o sobie, wydziwiają, a na koniec jest jeden wniosek: „skoro PSL nie ma na taśmach, to PSL stoi za taśmami”. (…) Błogo, fajnie i miło. Do prokuratury z tą wiedzą. Analizujmy i traktujmy to na poważnie, dlatego że państwo wchodzi w bagno, z którego może nie wyjść. (…) Trzeba do końca wyjaśnić tę sprawę i ukarać zarówno tych, którzy podsłuchiwali, jak i tych, którzy byli podsłuchiwani, złamali prawo albo popełnili znaczące błędy – stwierdził Piechociński. – Politycy i media nie mają instynktu samozachowawczego i chęci chronienia interesów państwa. (…) Zbyt wielu chce w tej chwili „gorączką słów”, potokiem inicjatyw zyskać przewagę i np. zwiększyć sprzedaż swojego tygodnika – dodał wicepremier.